Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr…”

„W końcu się udało – w czwartym roku wspólnej nauki, po wszystkich zimach i wiosnach – na jesień, po wichurach i tornadach – na 2 w skali Beauforta, po ulewach i śnieżycach – na słoneczko, po wszystkich covidach i szczepieniach – kiedy już zdrowie dopisało, klasa 4ta wyjechała na długo wyczekiwaną wycieczkę do Zakopanego. Logistycznie było to trudne przedsięwzięcie, ze względu na brak komunikacji między Tarnowskimi Górami a Katowicami oraz Suchą Beskidzką a Zakopanem. Zdecydowaliśmy się na rozwiązanie hybrydowe, czyli PKP + FlixBus. 

Na miejsce dotarliśmy ok. godz. 14 i po pysznej zupie ruszyliśmy na zdobywanie Tatr. W sumie udało nam się zdobyć parę górek: Nosal, Kopa Królowa Mała, trochę Dużej (Kopy), Antałówkę, a najbardziej wytrwali weszli nawet na Gubałówkę 😉 Ale takim najwspanialszym miejscem był Czarny Staw Gąsienicowy, gdzie mogliśmy w promieniach jesiennego słońca podziwiać całą koronę Orlej Perci – ostrych i twardych granitów okalających czarny i zimny staw. Podczas tej wyprawy cały czas towarzyszył nam helikopter szkoleniowy  SAR-u (search and rescue). 

„Skądkolwiek wieje wiatr,  zawsze ma zapach Tatr” – tak pisał Jan Sztaudynger, coś w tym jest. Mimo zmęczenia i wielu trudów udało nam się przeżyć wspaniale razem 3 dni w sercu Tatr. Tak to już jest, że w życiu piękne są tylko chwile, które jednak wymagają czasem poświęcenia i wysiłku. Moja klasa spisała się na medal, jestem z nich dumny:)

Adam Strzelczyk

Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym
Na Nosalu
Na przełęczy między Kopą Królową Małą i Wielką

FOTOGALERIA:
https://drive.google.com/drive/folders/1pi7aNVJxoXcDibUpCRnhDwrDaMdxhmy6?usp=sharing

https://drive.google.com/drive/folders/1Xn5DAu_lMT_JRx8KoiKHNIPkvSJTYucO?usp=sharing

Skip to content